niedziela, 19 czerwca 2016

Prolog

Niespodzianki.
Caroline uwielbiała robić niespodzianki, szczególnie urodzinowe, szczególnie dla ukochanej osoby. Tak tez było w tym roku. To miał być specjalny dzień, jedyny w swoim rodzaju. Planowała to od kilku miesięcy, a wszystko było dopięte na ostatni guzik. Urodziny Shannona. Siedzieli wtuleni w siebie na wysokim biurowcu, w którym znajdowała się kancelaria Caroline. Powietrze było chłodne, w końcu to dopiero początek marca. W dole błyszczały światła Miasta Aniołów i co chwilę ciszę przerywał warkot sportowego samochodu. Nieliczni piesi wracali czy to z imprezy w pobliskim clubie, czy to z otwartych do późna restauracji. Wszystko było idealnie, każdy skrawek tej chwili, każdy dźwięk, każdy dotyk. Była wolna jak ptak, jednak nie chciała nigdzie odlatywać, jedynie trwać wiecznie w tej chwili. Miała świadomość, że coś takiego nie zdarza się dwa razy, że takie chwile rodzą się z prawdziwych uczyć. Nie liczyło się dla niej nic, jedynie to, że była u boku swojego ukochanego mężczyzny, świętowali jego urodziny i coś jeszcze, o czym on nie miał pojęcia.
- A co to za uśmiech? – zapytał Shannon, który cały czas wpatrywał się w wtuloną w niego kobietę.
- Nic takiego, po prostu trochę się rozmarzyłam. – odparła Caroline – Piękne miejsce wybrałam, prawda?
- Nie spodziewałem się, że z ciebie taka romantyczka. – zaśmiał się w głos.
- Ej! To, że jestem bezdusznym i bezlitosnym prawnikiem na sali sądowej, nie oznacza, że taka jestem też w życiu prywatnym. Już trochę powinieneś mnie poznać! – oburzyła się.
- Dobrze, już dobrze mała. Uważaj, bo złość piękności szkodzi. – ponownie zaśmiał się i jeszcze mocniej przytulił kobietę. Nie potrafiła się na niego gniewać. Nie wiedziała czemu, ale ten człowiek sprawiał, że była najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Wydostała się z jego uścisku i usiadła naprzeciwko niego.
- Kochasz mnie? – zapytała nagle.
- No jasne – odpowiedział bez namysłu próbując przysunąć się do niej.
- Shannon, chcę to usłyszeć. Tak naprawdę. Chcę wiedzieć, chcę być pewna.
- No jasne skarbie, skąd w ogóle wątpliwości? – zapytał, ale ona nie odpowiedziała, tylko kontynuowała sznur pytań.
- Chcesz ze mną być, tak na zawsze?
- I jeden dzień dłużej.
- I będziemy szczęśliwi z Chrisem i będziemy mieć gromadkę dzieci, psa i domek z ogródkiem?
- Taki jaki tylko zapragniesz, ale pies musi być duży, nie jakiś szczekający kot. – odpowiedział ze szczerym uśmiechem malującym się na jego ustach.  Caroline położyła mu głowę na piersi. – Już lepiej skarbie?- zapytał gładząc ją po włosach.
- Tak, przepraszam. Trochę spanikowałam, momentami to wszystko mnie przytłacza.
- Nic się nie martw Caro, wszystko jest cudownie, a ja jestem najszczęśliwszym facetem na Ziemi, no może na równi z Chrisem, że ma tak cudowną mamę.
- Naprawdę sądzisz, że dobrze się nim opiekuje?
- Najlepiej. – powiedział i pocałował ją tak jak jeszcze nigdy przekazując całą swoją miłość. Wydawało się, że trwa to w nieskończoność, gdy już jednak zaczęło im brakować powietrza oderwali się od siebie i spojrzeli głęboko w oczy szepcząc „Kocham cię”.
- Mój prezent! – krzyknął nagle Shannon – Muszę otworzyć mój prezent. W końcu to są moje urodziny i najlepsze przyjęcie urodzinowe na świecie, ale domagam się tego prezentu, co go chowasz przede mną cały wieczór. – wstał, wyprostował się i czekał z założonymi rękoma tupiąc nogą. Caroline wstała z koca i podała mu średniej wielkości pudełko.
- Na śmierć zapomniałam! Nie wzięłam szampana z samochodu – zakryła twarz w dłonie i szybko ucałowała Shannona – możesz otworzyć prezent, a ja zejdę do samochodu. Za chwilę wracam. Kocham cię.
- Ja ciebie tez wariatko. – odparł i zaczął odpakowywać prezent. W przewiązanym kokardą pudełku znalazł najnowszą jedno cyfrówkę firmy Canon  i nieomal nie zaczął skakać z radości. Od małego uwielbiał zdjęcia, zabierał ojczymowi aparat i w pięć minut marnował całą kliszę. Wielokrotnie truł Caroline o tym aparacie, jednak zawsze wyskakiwało coś innego, a teraz miał go dla siebie. Już miał się zając rozpracowaniem urządzenia, kiedy zauważył jeszcze coś. Niewielkie, odrobinę większe od palca pudełko w kolorze różowym. Odłożył aparat i z ciekawością zajął się odpakowaniem małego podłużnego pudełeczka. Gdy ujrzał co znajdowało się w środku oniemiał. Zamrugał parę razy i jakby z obawą wyjął zawartość przyglądając się dokładnie. Test ciążowy. Pozytywny. W różowym pudełku.
- Będę miał córkę! – krzyknął z całych sił. Czuł się wspaniale, dostał najlepszy prezent o jakim nawet nie marzył i nie miał na myśli aparatu fotograficznego. Był przeszczęśliwy i czekał tylko jak Caroline wróci i będzie mógł jej to pokazać. Położył się na kocu z wielkim uśmiechem na twarzy trzymając w dłoni test. Zamknął oczy i czekał. Z jednej strony mu się nie śpieszyło, ale z drugiej chciał ją jak najszybciej wziąć w ramiona. Czekał na kobietę swojego życia. Czekał na matkę jego nienarodzonej jeszcze córki.

Czekał.
Czekał bardzo długo.

Ale Caroline już nie wróciła.

4 komentarze:

  1. Hej, hej. Widzę, że małe zmiany.
    Świetny prolog, taki słodki, ale końcówka smutna... :c
    Mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na kontynuacje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heey! Tak,tak, chciałam coś zmienić, mam nadzieję, że na lepsze :D wieeem,ze mam mnóstwo do nadrobienia, ale obiecuję,że postaram się w najbliższym czasie wszystko ogarnąć <3 czasu też mam więcej, więc kolejne rozdziały będą pojawiać się w miarę systematycznie :D
      Dziękuję <3

      Usuń
  2. Wreszcie wrocilas! Tak siw ciesze, troche inaczej mi sie widzi ta historia niz tamta, ale czekam na rozwoj tej wersji z niecierpliwoscia i czekam az wypowesz sie o rozdziale na mikaelsonach, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję <3 powrót trochę mi zajął, ale jestem juz po przeprowadzce i na spokojnie mogę się zając ta historią :D fakt, może wyglądać to troszkę inaczej, bo pierwotna wersja faktycznie się różniła, ale myślę, że tak będzie ciekawiej :P
      Pozdrawiam

      Usuń